Sobota, dziewczyny tlenią włosy, szykują na wieczór szałowe kreacje.
Żelazo pasów cnoty i krat w oknach utlenia się powoli, czas dogląda procesów kremacji,
czasowniki, jego asysta, prześcigają się w formach.
Nic mi nie mówi znalezione w gazecie nazwisko Jacquesa Delorme’a.
Kobieta za kierownicą. Źle zaparkowała. Choć jest jeszcze wcześnie,
policjant wypisując mandat uśmiecha się obleśnie,
zapamiętuje jej twarz, przyda mu się we śnie
po służbie. Cierpliwie rżną się Murzyni w Ruandzie i Zambii,
dwaj emeryci na skwerze rozgrywają bezbłędny hetmański gambit.
|