Na jego mecze chodzę regularnie. W każdą niedzielę. Chodzę tam sama lub z koleżankami. Sprawia mi to radość. Ten moment kiedy się na mnie spojrzy. Jest to cudowne uczucie. Często przychodzi mi do głowy myśl, że to szczęście jest tylko chwilowe, że to zaraz minie i znów się pokłócimy. Gdy mecz się kończy zawsze podchodzę i go przytulam. Nie ważne jest dla mnie to czy przegrali czy wygrali bo dla mnie i tak jest zwycięzcą. Potem odprowadza mnie do domu. Zazwyczaj jest już ciemno. Idziemy powoli, czasem sie zatrzymujemy w parku na ławce. Rozmawiamy, przeważnie o nas. Zadając sobie pytania, na które czasem sami nie znamy odpowiedzi. Gdy już stoimy przed moim domem przytula mnie i całuje na pożegnanie. Czasem widzi to moja mama i wtedy widać, że takie nasze zachowanie jej nie odpowiada. Lecz my to robimy dla nas, a nie dla niej...
|