Utkwiona w czymś nieokiełznanym, z czego próbuję się całymi siłami wyrwać. Niewidzialne sidła nie wypuszczają mnie ze swoich zawistnych objęć. Krzyczę całym tchem jakim mi pozostał, by uwolnić się z tego cholernie silnego uścisku. Płaczę z bólu, który zaczyna przeszywać w całości moje ciało. Serce zaczynało powolnie i z bardzo bolesnym skutkiem obumierać. Zdolność czynności innych narządów była lekko zakłócona. Każde kolejne podejście do ucieczki skutkowało upadkiem, którego bolesność była jeszcze bardziej podwojona. Te katusze były nie do zniesienia. Ludzka istota po tym procesie powinna paść wykończona, zamykając swoje ciężkie i ospałe powieki na zawsze. Jednak po chwilach męki poczułam lekką ulgę. Niewidzialna postać znikła z mojego pola widzenia. Gdy spojrzałam na moją klatkę piersiową, z miejsca gdzie znajduje się serce ciekła krew i w przeciągu kilku sekund poczułam ból rozszarpujący moją klatkę piersiową. Znalazłam się w miejscu, gdzie zostałam więźniem własnych uczuć.
|