większa część kraju, ludności siedzi teraz w gronie rodzinnym, rozmawia przy kawie, śmieje się, wspomina, jedzą razem obiad a babcia karmi wszystkich sernikiem, jest jakaś tam domowa atmosfera, ludzie się ciszą, a ja? ja nie mam tak kolorowo, moje życie opiera się na kolorze czarnym, żałoby. siedzę w czarnych rurkach i szarej bluzie z butelką wina koło nogi, wokół mnie setki fotografii i łzy, dużo łez. w tle leci Buka a w głowie mętlik jak mało kiedy. Nie mam nikogo, sama w wielkim mieszkaniu, w którym zazwyczaj słychać tylko jakiś bit dobrego rapera. bo tak jakoś wyszło, że wszystkich których kochałam ode mnie odeszli, nawet gg milczy, bo przecież każdy teraz uśmiechając się, je obiad niedzielny. po co iść do kościoła? patrzeć na szczęście? czy może modlić się o przetrwanie, czy może podziękować mu, że zostałam całkiem sama? czuje się przegrana. ~ pf
|