Nie patrzył na mnie. Wzrok miał wbity w podłogę. A ja śmiałam się do siebie w myślach, pomimo wielu problemów, czując się niewysłowienie szczęśliwa. Bo właśnie on był o mnie tak zazdrosny, że gotów był zabić.
Wiedziałam, że nie było mu o tym łatwo mówić, dlatego nie patrzył na mnie i wypalał jednego papierosa za drugim. Podeszłam do niego i zaczęłam całować jego brodę: tam gdzie udało mi się dosięgnąć, stojąc na palcach.
Ale on się nie ruszał i nie próbował mi pomagać. Znowu był na mnie zły, rozpamiętując tamtą głupią sytuację. Chciałam, żeby się do mnie uśmiechnął, żeby mnie przytulił, pocałował, kochał, pożądał. Ale on stał bez ruchu i zdawał się nie odczuwać tego, że moje pocałunki stały się żałośnie namiętne.
|