Jestem zagubiona. Staram się cholernie...każdego dnia wstawać z łóżka i udawać,że moje życie jest takie,jakie bym chciała żeby było. Ale to nie prawda. Nawet nie jest do niego podobne. Od kilku dni każdego wieczoru,siadam na parapecie mojego okna i nie zważając na to czy na niebie są gwiazdy czy też ich nie ma,patrzę w nie. Patrzę i myślę. Myślę. Myślę o przyszłości. Myślę o swoim życiu. Myśli. Myśli. Myśli. To one zaprzątają wiecznie moją głowę,nie pozwalając mi normalnie funkcjonować i skupiać się na rzeczach ważniejszych. Na teraźniejszości. Na chwili obecnej. Najchętniej...położyłabym się do łóżka i zasnęła. Na jakiś czas dałyby mi spokój,ale tak naprawdę marzyłabym,aby trwało to wieczność. Pragnę przestać zamartwiać się przyszłością. Tym co będzie. Pragnę przestać gdybać. Chciałabym tylko zacząć żyć własnym życiem i korzystać z niego. Cieszyć się nim. Mieć świadomość,że najlepsze jeszcze przede mną.
|