Boję się tej rozmowy. Boję się tego, że w końcu przyjdzie godzina podczas, której będę musiała z Nim szczerze porozmawiać. I co mu wtedy powiem, jak się zachowam? Wyjdę na skończoną idiotkę, czy wręcz przeciwnie? Przecież to jest prawdziwe szaleństwo, znam siebie, znam swojego pecha do wszystkiego i wiem, że nie mam nawet prawa się niczego po tej rozmowie spodziewać. Wiem, że to co chciałabym powiedzieć na pewno nie jest odwzajemnione. Czyli nie zależy mu tak, jak mnie..Przynajmniej taką mam ciągłą wizję tego w głowie. Wiem, że jak się zapytam właśnie, czy jest jakaś cząstka szansy, że mu zależy na tym wszystkim, to może się zdarzyć, że porażką dla mnie okaże się Jego odpowiedź. I co wtedy? Przecież nie zrobię sobie teraz żadnej nadziei w głowie, ani tym bardziej w sercu. Wiem, że to nie jest możliwe. Za dużo przecież bym chciała od życia, prawda?
|