Gdy brakuje mi sił na życie, na każdy kolejny dzień. Myślę o niej, o mojej przyjaciółce, którą bardziej nazwałabym siostrą. Jest mi bliższa niż matka, ojciec i chłopak razem wzięci. Daje mi więcej miłości i zrozumienia niż własna matka. Gdy widzi, że marnuje sobie życie lub odpierdalam potrafi mi brutalnie przypierdolić jak powinien to robić ojciec, którego nie mam. Płacze, gdy ja płaczę ale czasami potrafi mi jebnąć za to, że w ogóle płaczę, gdy widzi, że ten ktoś nie jest tego wart. Jak pakuje się bagno idzie za mną i ratuje moją upośledzoną dupę. Pomaga mi, gdy mam problemy. Wybacza każdy mój błąd. Wyzywamy się od debilek, idiotek i szmat, ale nikt inny nie ma do tego prawa. Szczerze gdyby była potrzeba oddania za nią życia, nie zawahałabym się. W tej chwili cholernie mi jej brakuje, bo coś zjebałam znowu i nie mam jej obok. Często ją ranię, nawet jak tego nie chcę i kocham ją na tyle, że chcę, aby była szczęśliwa. Nawet jeżeli to oznacza, że beze mnie.
|