chyba nie umiałam już żyć. z dnia na dzień, coraz bardziej uświadamiałam sobie swoją beznadzieję. nie potrafiłam skupić się na najprostszych czynnościach. nawet oddychanie sprawiało mi trudność. w nocy miewałam koszmary, dławiłam się łzami, a rano z podkrążonymi oczami, siedziałam w parku, by jak największym łukiem omijać szkołę. wracając do domu spotykałam szczęśliwych ludzi, wtedy znów wszystko wracało. echo wspomnień rozbijało się po mojej głowie. w myślach ciągle istniał on. choć był przeszłością, nie dawał o sobie zapomnieć. zdarzało się, że czasem uśmiechnęłam się, żeby uniknąć nawału pytań o samopoczucie. tak cholernie cierpiałam. nie radziłam sobie z niczym.
|