Obdzilam sie z potwornym bólem.Bólem duszy i serca.Coś wewnatrz kłuje, męczy i nie chce odpuscic. Chyba wiem co to jest.Zrozumialam,ze z osoby o silnej osobowosci stałam sie słabą istotą,która daje sobą pomiatać.A wszystko zmienilo sie 3 lata temu,przez jednego- z pozoru milego,fajnego człowieka. Tak,jestem słaba.Nie umiem już walczyć o coś co kocham.Brak sił.Brak odwagi.Brak chęci. Nie jestem wojownikiem,bo przestalam nawet walczycz samą sobą.Poddałam sie.Juź nie wierze w to,że pokonam samą siebie.To wszystko jest silniejsze. Nie potrafie juz spojrzec mu w oczy. Męcze sie,okropnie.Czekam,dalej czekam na smsa,wiadomość lub telefon,ale sama bardzo dobrze wiem ze to juz nigdy nie nastąpi. Nadzieja matką głupich. Dziwne.Umieram wiedząc,że żyje. Umieram wenętrznie,psychicznie. Ogromna chęć spędzenia z nim chociaż chwili bije się z rozumem,który wie ,że źle sie to kończy. To sie chyba nazywa walka z samym sobą.Mam już w tym wprawe. Od 3 lat okłamuje samą siebie-zapomnę.
|