` Wszystkie nasze prośby przechytrzenia przeciwnika spełzały na niczym. Z sercem skutym lodem przyglądałam się, jak szykuje się, by stanąć w mej obronie. Jeśli choć trochę się wahał - co byłoby zrozumiałe, zważywszy na przewagę liczebną wroga - zupełnie nie dawał tego po sobie poznać. Wiedziałam, że nie możemy liczyć na niczyje wsparcie - wszyscy jego bliscy też walczyli teraz o życie. Czy dane mi będzie poznać wyniki tego drugiego starcia? Czy zdążę dowiedzieć się przed śmiercią, kto przegrał, a kto wygrał? Było to bardzo mało prawdopodobne. Przepełnione pragnieniem zadania mi bólu dzikie czarne oczy śledziły każdy ruch mojego obrońcy, aby wybrać na atak najodpowiedniejszy moment. Wówczas miałam umrzeć. Gdzieś daleko, daleko w głębi lasu, rozległo się znienacka wilcze wycie. `
|