Wigilia klasowa. Na początku zajebiście. Śmiech. Robienie zarąbiście głupich zdjęć. Rzucanie wszystkim co ma się pod ręką. Latanie po całej szkole, szukając jednej osoby, której chcemy złożyć życzenia. Jakieś mega odpały. Wręczanie prezentów. Kłócenie się kto ma być ze mną Mikołajem. Uśmiechy. I tak dalej. Później niby, dalej okej. Ale tak jakoś inaczej. Ale tylko mi.Tylko ja się tak czuję. Inni się świetnie bawią. A ja siedzę na krześle obierając mandarynki. Później podchodzi ona i wyciąga mnie na korytarz, pytając co się dzieje. A ja nic. Milczę. Tylko się do niej przytulam. Tak, ona w tym momencie była. Pomogła. Dziękuję jej za to.
|