Gdyby żył, złapałby mnie za nadgarstki, potrząsnął piętnaście razy i zaczął na mnie wrzeszczeć. Że jestem głupią idiotką, że robię błędy i wpakowałam się w bagno. Potem przeprosiłby grzecznie za emocje i uśmiechnąłby się. Potem znów Jego wzrok stałby się srogi. Wygarnąłby mi, przytrzymując za brodę, bo pewnie chowałabym wzrok... Ale nie żyje. Od dwóch lat. Więc do cholery mam prawo niszczyć sobie życie. Tyle w tej kwestii.
|