Tańczyłam dziś bardzo szybko. W ciemnościach, przy niekontrolowanych napadach jasnego światła. Ciała innych ocierały się o moje. Łapałam między koniuszki palców zapach euforii, radości, namiętności, dźwięki mocnej, rżnącej muzyki. Czyjeś dłonie przemknęły po moich plecach, czyjeś udo odarło się o moje udo. Uśmiechałam się do drugiej osoby i tańczyłam w jej ramionach. Nie przejmowałam się tym, że brakowało mi w piersi tchu. A potem zakręciło mi się w głowie. Raz. Drugi. Trzeci. Stanęłam, a potem wybiegłam. W łazience, przytrzymując się kafelek, zrozumiałam, że zrobiłam coś, czego pod zadnym pozorem nie mogłam robić. I dotarło, że ryzykuję. Wszystko. A przecież nie lubiłam ryzykować nigdy...
|