Płakałam dziś rano, parząc herbatę. Po nagich nogach spływały mi dreszcze. Niechcący z chudych palców wypuściłam łyżeczkę, a ona z hukiem upadła na podłogę. Rozpłakałam się mocniej i z bolem w oczach kopnęłam metalową łyżeczkę. Pomyślałam, że ta łyzka byłaby mniej poszkodowana, gdyby w domu był ktoś, kto mógłby mnie przytulić. Ale niestety nikogo przecież nie było. I wylałam herbatę do zlewu, pociągając nosem...
|