Było w tym wszystkim coś więcej niż zwykłe pożądanie i chęć nagłego kontaktu, choćby tego efemerycznego. Czułam, że spotykam, zupełnie przypadkiem, człowieka, na którego gdzieś tam latami czekałam. Pomiędzy bieżącym a poprzednim, którzy nie byli nie tylko dla mnie, ale również nikim wartościowym, on był czymś na kształt doskonałości, na której próbowałam się oprzeć. I wtedy, gdy mówił o swojej pracy, albo o tym, że nigdy nie kochał, czy choćby o swoich talentach, które nie są ważne -tak naprawdę, ja myślałam o kształcie jego ust, o głosie tak męskim i w tak intrygujący sposób przekonującym, o oczach, które potęgują jego uczucia, o gestach, w których zamyka się jego świat. Nie chciałam zamknąć jego ust pierwszym pocałunkiem ani nie przerywać niedojmującej i niezalegającej ciszy, zapominałam o całowaniu, sama bliskość była tak cholernie intymna i podniecająca, nigdy nie chciałam tego kompletować.
|