Niebo niczym czarna otchłań, gwiazdozbiory gdzieś ponad zasięgiem naszego wzroku, nic nie wskazuje na to, by tej nocy miało się coś zmienić. Jakoś dziwnie pusto, słychać tylko wycie jakiegoś psa, oddalonego o tysiąc metrów ode mnie. Na ziemi gruba warstwa śniegu, strasznie chłodna noc. Ona biegnie, potykając się o wystające grudy śniegu. Biegnie tam, gdzie z nim była, z nadzieją że go spotka. Pragnie tego. Pragnie go pocałować i przytulić jego ciało. Pragnienie może być męczące.. ale jeśli pragnienie jest w stanie zaspokoić właśnie on, to czy nie warto pragnąć?
A ona nadal jakoś dziwnie spokojna..
|