Były dla mnie wszystkim. Jeśli ja byłam alfabetem, to one były A i Z. Były początkiem i końcem mojego kodu genetycznego. Znały mnie na wylot. Wiedziały jak wyglądam kiedy mi źle i wtedy gdy chce powiedzieć coś, a nie wiem jak. Czuły jak o czymś intensywnie myślę i kiedy miałam w głowie pustkę. A ja wiedziałam kiedy spały, kiedy tylko udawały. Znałam każda ich bliznę, spojrzenie. Poznałabym je w ciemności po dotyku, bo trzymały mnie za rękę kiedy ich potrzebowałam.
|