Żyła w totalnej paranoi, którą raz na jakiś czas zakłócał dźwięk przychodziącego sms'a, bo czasami ktoś sobie o niej przypomniał. Najczęściej właśnie wtedy, gdy czegoś potrzbował - nic obcego. Całymi dniami leżała na podłodze zastanawiając się co czuje i co myśli, wsłuchując się w wersy piosenek, najczęściej przytłaczających i życiowych. Na pozór było jej tak dobrze ale może gdzieś głęboko chciała uwolnić się od swej samotni. Nie wiem. Tęskniła. Za miłością, którą sama kiedyś zabiła. Płakała. Bo zdała sobie sprawę z tego, jak kochała i nadal kocha tę osobą. Żałowała. Tego, że nie otrzeźwiała wcześniej i nie walczyła o ten związek. Związek tak burzliwy, jak namiętny. Powracała myślami do tych dat, miejsc, zdarzeń, zdjęć. Śniła. O tym, że jest jak wcześniej. Kochała. Całą sobą. Bezgranicznie. Bez wzajemności ? Już bez.
|