Umyłam się, ubrałam, zjadłam śniadanie i kiedy miałam już wychodzić zadzwonił telefon. Zdjęłam buty wracając do salonu i podniosłam słuchawkę. - Słucham.? mruknęłam niecierpliwie patrząc na zegarek. - Weronika.? tu mówi Izka. Jąkała się, głos jej drżał płakała. Boże, Izka co się stało.?- przestraszyła mnie nie na żarty. -Pośpiesz się pruknęła i usłyszałam w słuchawce tylko parę sygnałów. Pobiegłam czym prędzej na autobus. Po 20 min byłam na miejscu. Wpadłam na intensywną terapię, nie zważając na nic. Na korytarzu w morzu też tonęła Izka z rodzicami, kiedy tylko mnie zobaczyli podeszli bliżej. Zanim co kolwiek powiedzieli usiedliśmy na ławce. - Stan Michała się pogorszył. Zaczęła matka. - On ma teraz operację, lekarze powiedzieli, że jak skończą dadzą nam znać. Nie płakała, ale jej głos był taki smutny, pełen bólu i cierpienia. Siedzieliśmy tak prawie 4 godziny, kiedy na korytarzu pojawił się ordynator. 'cd-->
|