zaciągnąłeś mnie gdzieś na tyły i podałeś rękę wprowadzając gdzieś w całkiem, odległy świat. w swój własny, do którego nigdy nikogo nie wpuszczałeś. zaufałeś i pokazałeś swoją duszę, od tak pozwalając się nam złączyć na całą przyszłość. przepraszałeś i błagałeś o krótką zgodę. zapewniałeś że się zmieniłeś i że tym razem naprawdę kochasz. tylko robiąc to, zapomniałeś o jednej, cholernie ważnej kwestii. nasza rzekoma przyszłość zakończyła się gdzieś tysiąc dni temu. nasze drogi rozeszły się na dobre zostawiając po sobie jedynie smugę na naszych sercach. nie łapałam tchu. dusiłeś mnie swoim udawanym związkiem, którym miałam się zadowolić. zerwałam, ucząc się od ciebie chłodu i typowego chamstwa. wyswobodziłam dłoń z twojej zaciśniętej ręki i obracając się wróciłam do teraźniejszości nie pozwalając, aby naiwne serce na nowo zaczęło mną rządzić. nie potrafiłam. nie mogłam kochać kogoś kto kiedyś zmiażdżył mi mój świat rozpieprzając wszystko co miałam
|