Godzina szósta rano, pobudka. Wstaję, pierwsza czynność-najgorsza, muszę spojrzeć w lustro, paniczny strach, podchodzę i wbijam wzrok w swoje odbicie myślę 'cholera, weź się w garść kretynko!' Obmywam twarz i wychodzę do kuchni gdzie stoi wczorajsza kawa i popielniczka a koło niej paczka papierosów, biorę jednego i odpalam popijam whiskey i jak gdyby nigdy nic znów idę spać a budzikowe wskazówki tykają i tykają wskazują 6.13; kolejny raz zawalam wszystko, mam wyjebane.. / deathlaught
|