|
Zdezorientowanym wzorkiem błądzi po niebie szukając punktu zaczepienia,nie znajduje go,gdy ja,bez zawahania opuszkiem palca muskam Jego policzek jako sygnał,by spojrzał w moje oczy.Niemym krzykiem źrenic błagam Go,by Jego źrenice nie pozostawały tak obojętne,moje łzy na policzkach stygną,zamraża je chłód gdy On nadal nie wypowiada żadnych słów.Zapomniana ja,wymazana z Jego życia moja osoba,postać nadal trzymająca na dłoniach swoje serce rwące się do Niego,bezskutecznie tkwiące w miejscu,ja stojąca wspólnie z nim na skrzyżowaniu ulic tak bezradna,że nawet najdrobniejsze drgnięcie kącików ust i minimalny haust powietrza zadaje ból,drażniąc puste miejsce po mięśniu,który zamarza na moich dłoniach,na Jego oczach,a mimo to ono tętni nadal chcąc do Niego,by czuć się przy Nim tak bezpiecznie jak dawniej.Jego usta składają się w uśmiech,kciukiem ściera ze mnie kostkę łzy,szepcząc że nigdy mnie nie zapomniał,a serce wyciągnięte na dłoni,znów będzie przy Nim pod warunkiem mojego bycia obok.
|