Dwadzieścia dwa lata, metr sześćdziesiąt pięć wzrostu, dwadzieścia osiem zębów, dwa pieprzyki na plecach, dwie złamane kości, sześćdziesiąt dziewięć tysięcy przespanych godzin, czwarty rok studiów, dwójka rodzeństwa, trójka przyjaciół, dwoje dzieci, trzy kolczyki, dwunaste piętro, czteroletni związek, siedem tabletek, pięćdziesiąt dziewięć metrów kwadratowych, trzy ekstrakcje, sto osiemdziesiąt kilometrów, piętnaście lat nauki, sto siedemdziesiąt pięć punktów, siedemset sześćdziesiąty trzeci dzień żałoby, cztery puste pokoje, dwa tysiące osób spotkanych na mojej drodze. W liczbach jest taki spokój. Pięćdziesiąt procent szans, że się w kimś zakocham i pięćdziesiąt procent, że ktoś zakocha się we mnie. Szanse znacznie spadają, gdy mówimy o dwóch tych samych osobach. Spadają jeszcze bardziej, gdy weźmiemy pod uwagę wadę wzroku minus dwie doptrie. Nie musimy liczyć prawdopodobieństwa, żeby wiedzieć, że wszyscy mamy gówniane szanse na odwzajemnioną miłość i szczęście.
|