Czasami się złoszczę, bo jeszcze nigdy nie wybuchłem
Wydaje mi się, że dorosłem, ale wciąż brakuje mi jaj
Nie jestem szanowany, brak we mnie życia
Napięcie jest zbyt wysokie, stary, staram się robić to, co najlepsze
Próbuję, siedzę w samotności i płaczę
Ej, nie ściemniam, nie ma chwili
Bym nie modlił się do niebios, błagam cię Boże
Nie pozwól mi narzekać, nie pozwól, abym nie miał stałej pracy
Mam nadzieję, że mnie słyszysz, bracie, gdziekolwiek jesteś
Ej, stary, mówię ci, zastawiam jutro tą przyczepę
Powiem matce, że ją kocham, pocałuję siostrę na pożegnanie
Powiem jej, że będę w pobliżu, jeśli tylko będzie mnie potrzebować
Ale muszę się stąd wydostać, to jedyny sposób, jaki znam
Wrócę po ciebie, kiedy zniszczę już wszystko, co mam
Zrobię to sam
|