Wiesz o ile prostszy do zniesienia byłby dzień, kiedy bym wiedziała, że po całym tym piekle w szkole i w pracy wrócę do domu a tam bedzie czekal na mnie moj ukochany? O ile latwiej byloby mi znosic te ciezki dni? Kazde wyprowadzenie mnie z rownowagi byloby o tyle lepsze, ze ciagle bym sobie tlumaczyla : '' jeszcze 3 godziny i wroce do niego', w myslach majac obraz nas jedzacych razem obiado kolacje, pozniej ogladajacych razem film pod kocem, popijajacych gorace kakao, wtuleni w siebie, zakochani. Zmeczeni, ale szczesliwi./kokiina
|