Jestem masochistą na odwyku. Wciąż uczę się żyć bez bólu, nabieram wprawy w wykonywaniu codziennych czynności. I powoli wracam. Wszystko staje się inne, ale czy lepsze? Nigdy nie było mi najgorzej, nigdy nie byłam tą poszkodowana najbardziej na świecie, ale bolała mnie każda błahostka, która zamieniła moje życie w czyściec. Bo nie umierałam w piekle, nie siedziałam cicho w niebie, a pokutowałam. Za wszystko co zrobiłam, za wszystko co powiedziałam, za wszystkie skrzywdzone osoby. Leczę się z samej siebie, już od jakiegoś czasu staram się być nie cierpiącym masochistą. Chociaż słowa grzęzną czasem w obolałym gardle, daję radę. Wymawiam każde słowo powoli, uczę się na nowo przebywać wśród innych, staram się nie pokazać słabości, chcę zacząć od nowa. Od nowa nauczę się życia i ożyję. I wszystko będzie dobrze, prawda? / black-lips
|