7 rano. budzik jak zwykle o tej porze, karze mi wstawać. przecieram dłonią twarz. kolejna nieprzespana noc, za mną. wszystko o tej porze budzi się do życia, prócz mnie. promienie słońca, wpadają do pokoju. jest cisza, która tak przeraźliwie mnie wykańcza. wiem, że jestem sama. choć codziennie zmierzam korytarzem pełnego ludzi, w środku czuję pustkę. nie ma mnie, dla nikogo, i nikogo nie ma dla mnie. uciekam od jakiegokolwiek dotyku. otwieram oczy i mówię, że jestem silna. dam radę - dopóki sama naiwnie w to wierzę.
|