pluje krwią. a przecież miało być tak cudownie. mieliśmy spędzić ten wieczór tylko we dwoje. nie, ty znowu zapomniałeś o spotkaniu. znów coś stało się ważniejsze od nas. takie chore priorytety. biegnę jak najdalej, w głuchą noc. potykam się o kolejne kamienne stopnie. rozdarte pończochy, obłocona spódniczka. nie mam zamiaru się zatrzymywać. biegnę przed siebie, nie oglądając się wstecz. słyszę pisk opon. nie słyszę nic.
|