Spijam z nocy najwyższy stopień rozkoszy. Truchleję, gdy szept Twój o poranku budzi moją duszę, ze snów wygrzebuje myśli przesiąknięte deszczem. Z chmur skaczę, upadam na chropowatą powierzchnię szarości, kalecząc ciało Twoim niedoborem, wnętrze blizną zdobię.
|