Stoimy gdzieś na ścieżce w parku, dwie sylwetki pośród kolorowych liści, po prostu stoją ,patrzą sobie w oczy i trzymają za ręce. Ja, niepewnie patrząca na przemian to w ziemię, to w Twoje piękne tęczówki i Ty. Ty już jesteś pewny. Mówisz, że popełniłeś błąd, że byłeś głupi, przepraszasz, że jestem ważna, że nigdy nie odejdziesz, ze nie dasz mi odejść, że tak po prostu za bardzo Ci zależy. A wtedy całkowicie wbijam wzrok w ziemię, łzy napływają do oczu. Szczęście. Prawdziwe, niezaprzeczalne, czyste szczęście. Głaszczesz ręką mój policzek podnosisz mi głowę, zauważasz łzy i pytasz dlaczego. Ja natychmiast chowam twarz w dłoniach, wstydzę się słabości. Łapiesz mnie za ręce, patrzysz w szklane, jeszcze wilgotne oczy i zadajesz jedno pytanie : Dlaczego płaczesz? A ja jestem w stanie już tylko odpowiedzieć dwa słowa, najciszej jak to możliwe: Nawet nie wiesz jak Cię kocham...A wtedy budzę się, na całkowicie mokrej poduszce. To tylko sen. Takie rzeczy się nie zdarzają. / romansidła ryją bani
|