Dziś wstała z łóżka jakby śmielej, jakby wszystko miało jakiś ukryty sens... mały, ale sens w tym codziennym budzeniu się i wstawaniu. To jakiś znak. Spojrzała na Jego przykurzone już zdjęcie. Tak bardzo boli ją spoglądanie na Jego wyrazistą twarz na fotografii, że nie ma sił co jakiś czas przejechać chusteczką by zza kurzu wyłoniła się radosna, bliska jej sercu twarz. Wyciągnęła chusteczkę i jednym ruchem pozbyła się dowodu, że fotografia nie była ruszana od dłuższego czasu. Jej oczy zaciągnęły się łzami i kolejno skraplały się na Jego twarz.. Kochała Go. W pamięci rysowały się obrazy sprzed lat. Wsiadła do samochodu i pojechała do Niego. Nie przebywał daleko, ale nie miała w sobie tylu sił, by odwiedzić Go częściej, była zbyt słaba psychicznie. Bardzo się zmieniła. part1
|