|
Potrzebuję Ciebie, by być naprawdę szczęśliwą, tak szczerze, prawdziwie. Bym przestała co dzień myśleć o tym, jak Ci idzie w życiu. Bym przestała żyć w niepewności. Bazować na domysłach, które są tak niewidoczne, poplątane i nie wiem, w co wierzyć. Potrzebuję widoku Twoich oczu, by widzieć, czy uśmiech, który gości na Twojej twarzy jest prawdziwy, czy wymusiłeś go, bym się nie smuciła, abym także się uśmiechała, byśmy nie dali po sobie poznać, że coś jest nie takie, jak powinno. Mam w sobie mało sił, by budzić się każdego dnia z uśmiechem, i z nim zasypiać, poddaję się. Każdego dnia te cholerne łzy goszczą w moich oczach, odbierając im wyraz. W ciągu dnia jestem bezsilna, wpółżywa, tak jakby. Nie wiem, czy żyję, ja chyba tylko ciężko oddycham, składam w jedną całość pęknięte wskroś serce, funkcjonuję, bodajże. Lubię iść nocą, moknąć w deszczu, wtem nie widać moich łez, tego, jak bardzo tęsknie. Nie wiem nic, prócz tego, że w moim sercu nadal jesteś, że ono nadal Cię pragnie, jak ja.
|