melanż w plenerze, znajomy klimat. siedzieliśmy grupą nad wodą i wspominaliśmy wszystkie wspólne akcje. rozmowy ucichły, wszyscy zajęli się sobą. wtem zawołał mnie mój kumpel. przeprosiłam i opuściłam na moment swoją miłość. podeszłam do niego. 'co jest?' - zapytałam. 'pamiętasz jak chciałaś kiedyś towar? mam go teraz. nie musisz oddawać pieniędzy, jestem Ci to winny za wszystkie krzywdy, które Ci wyrządziłem' - popatrzyłam na niego z niedowierzaniem. 'zabieraj to kurwa' - syknęłam . w pewnym momencie przyszedł mój wybawca. 'wypierdalaj z tym szmato. jak chcesz to idź ćpaj, ale ją zostaw w spokoju, zrozumiane?' - odepchnął go. złapał mnie za rękę i zabrał na długi spacer. 'będę dbał o to, żebyś tego nie wzięła. to jest świństwo, to Cię zabije rozumiesz? za bardzo Cię kocham by teraz Cię stracić przez jakiś biały proszek' -wyznał patrząc mi w oczy. nie odpowiedziałam nic, przytuliłam się do niego i resztę wieczoru spędziłam w jego objęciach z dala od kumpla, który zagubił się w dragach.
|