27.04.2004. Wbiegam roztrzęsiona do szpitala, spotykam lekarza i wypowiadam jego nazwisko. Chwila ciszy, czekam na jakiś znak. On podnosi wzrok z podłogi i spogląda na mnie. Milczy. Już wiem. Wiem, że to moja ostatnia wizyta w szpitalu w jego sprawie, że nie będzie kolejnego odtrucia, że nie będzie białych kresek na stole ani chowania strzykawek po szafkach. Upadam na ziemie. Słychać tylko mój krzyk, nic więcej. Biały proszek z nim wygrał. Ze mną też.
|