Siedzieliśmy, jakby ktoś umarł. Trochę w tym racji, lecz nie umarł „ktoś” tylko nasza miłość. Skończyła się, wypaliła jak zapałka czy papieros. Byliśmy, jak obcy sobie ludzie. Tak, jakbyśmy o wszystkim zapomnieli, o tych gorących pocałunkach, nocnych spacerach, rozmowach do rana. Po prostu odeszło, bezpowrotnie. Nie było już żadnej szansy. Pożegnaliśmy się po przyjacielsku, a wtedy coś we mnie pękło, z moich oczu zaczęły lecieć łzy. Wiedziałam, że już nic nie da się zrobić, że pozostała nam tylko tęsknota za tym co minęło.
|