Biegłam bez zastanowienia,bez konkretnego celu,w kompletnym amoku. Krzyczałam.Płacz już nie wystarczał. Nic mnie nie obchodziło że każdy to widział, ze każdy był świadkiem tego jak się staczam, jak prosiłam żeby mnie zabili, bo nie chcę żyć, jak na oczach wszystkich zadawałam sobie ból. I tak był mniejszy od tego wewnętrznego. Tamten odczuwałam tysiąc razy mocniej, rozwalał moją głowę, w której ciągle krążyły coraz to nowe myśli, w której nienawiść mieszała się z tak silną miłością i smutkiem. Biegli za mną. Chciałam zeby mnie zostawili, nikt nie był w stanie mi przecież pomóc. Po co to wszystko ? Czy ktoś zdawał sobie sprawę jak bardzo cierpię? Powinni mnie zostawić w spokoju, powinni dac mi odejść, to przyniosłoby ulgę. Nie zrobili tego. Nie wiem czy mam im podziękować, czy wykrzyczeć jak bardzo zjebali sprawę. Ciągle mówiłeś żebym się nie poddawała, a ja ? A ja chciałabym cię zobaczyć w dokładnie tej samej sytuacji jak moja, jak to Ty sie nie poddajesz. Ciekawe czy byś umiał. Wątpie
|