Wyszłam na deszcz. Uwielbiałam, gdy krople niezdarnie spływały po moich skroniach. Rozkładałam ręce, aby lepiej je poczuć. Następnie odchylałam głowę. Wciąż było mi mało. Zaczęłam się rozbierać i obracać w strugach deszczu. Krzyczałam. Później już tylko malował się na mojej twarzy smutny uśmiech i niewidoczne łzy.
|