|
Tak naprawdę to brakło mi już siły by żyć. Każdego dnia wstaje po to by przeżyć kolejne puste godziny przepełnione smutkiem i tęsknotą za czymś co nigdy nie wróci, za ludźmi którzy odeszli. Opadam na kolana z bezsilności która tylko skutecznie dobija mnie do podłogi i doskonale mnie przy niej utrzymuje. Dzisiaj moich źrenic nie wypełniają łzy, jestem zbyt słaba by uronić jakieśkolwiek łzy. Nie mam nic. Moją przyjaciółką jest śmierć, widuje ją codziennie. Patrzy mi w oczy ze swoją nutą ironi a na koniec się perfidnie śmieje z mojego stanu psychicznego. Zabija precyzyjnie lecz powoli, pragnie mojego cierpienia, kosztem drugiego człowieka. Nie wbija ostatniego sztyletu by zakończyć mój żywot którego nawet życiem nazwać nie można. Ja nie funkcjonuje. Jestem. Nie żyje. Trwam bo muszę. Nie wytrzymuje. Poddaje się. Upadam. Głęboki wdech. Jeszcze chwila. Pożegnanie. Zrozumienie i Zatracenie. Zapomnienie. Jeszcze chwila, jeszcze moment. Już koniec.
|