1. Zima. Było późno. Szłam ulicą.. Wokół cicho, jak to w nocy. Słychać było tylko stuk szpilek regularnie uderzających o bruk. Lekko prószył śnieg. Gdzieś za mną przepalała się latarnia, gdzie niegdzie były pozapalane światła. Szłam sama. Noc jak każda. Ulga z wyrwania się z domu. Nic dziwnego, w takim domu to tylko z przymusu można mieszkać. Znowu nie wzięłam szalika. Norma. Chuj tam. Znowu będę chorować. Nie czuję zimna. W sumie jedyne co czuję to te wkurwiające kołatanie serca. Jak się jest samotnym to serce często o sobie przypomina. Choćby nie wiem jak chciało się go nie mieć. Idę przed siebie. W sumie tą samą trasą co zwykle. Ta sama ulica co zwykle, te same bary otwarte do późna. Pierwszy bar, wchodzę. Siadam w tym samym kącie co zawsze. Odpalam papierosa, zamawiam wodę. I tępo patrzę w sufit. Już dawno przestałam zastanawiać się nad tym co dalej. I tak mogę liczyć tylko na siebie. Inni potrafią tylko powiedzieć: "Eśka, twarda jesteś, dasz se radę". No pewnie, że dam. Nikt mi
|