>> następnie napisał coś na kartce i schował ja po chwili do kieszeni.Wyjął zyletkę i zaczął się ciać... Pod sam wieczór przyjechała po niego mama, bradzo sie o niego martwiła, było ciemno, nie widziała jego twarzy, powiedział mu: ,,Kochanie wstań, choćmuy , wracajmy do domu, to i tak nie zwróci jej życia, odpowiedział jej cisza: po chwili znów powiedział: ,,Skarbie, choćmy już , jest ciemno, jeśli tylko chcesz wrócimy tu jutro, tym samym razem odpowiedziała jej cisza", mówiła : ,,Kochanie choćmy już, czas do domu", po chwili dotknęła jego ręki, była chłodna , wygasała, wyczuwalne ledwo puls. Zadzwoniła po karetkę, przyjechała po 5 minutach. Gdy kładli go na nosze, wypadła mu kartka. Mama podniosła, po czym kilka minut Pózniej przeczytała.
|