|
kilka lat temu pierwszy raz spieprzyłam swoją największą szansę na szczęście w miłości. czemu? to proste - przez strach. bałam się poważnych nowych wyzwań, którymi było udostępnianie światu swoich uczuć i emocji. to może dziecinne, ale stchórzyłam na myśl o tym jak będę musiała przyznać się do swoich uczuć. bałam się, że coś nie wypali i że będziemy ogromnie cierpieć. bałam się, że jego uczucia nie są na tyle prawdziwe, abym mogła angażować się w ten związek. czy żałuję swojej decyzji? nie, już nie. udało mi się podnieść po tej porażce tylko dzięki przyjaciołom, którzy nauczyli mnie, że na szczęście trzeba poczekać, że ono samo przychodzi do nas nieproszone i że w pełni wynagradza nam całe cierpienie. i wiecie co? nie jestem teraz w żadnym związku, ale mimo wszystko czuję się naprawdę szczęśliwa. / niechcechciec
|