Siedziałeś obok. Płakałam, miałam dość, tak bardzo Cię potrzebowałam. To nie był dobry moment na płacz, schowałam głowę w ręce, i tak nic Cię nie obchodzę. Na przerwie wkleiłam się w ramiona przyjaciółki, dziękuje jej za to, że jest. Ona mnie rozumie. Uśmiech zbladł, oczy straciły blask. A Ty? Wpatrywałeś się wtedy we mnie tym swoim wrednym spojrzeniem. Wróciłam do domu, od razu po zamknięciu drzwi, łzy zaczęły spływać po twarzy. Już naprawdę, nie mam siły, znowu się staczam. Byłam na dobrej drodze, ale już kurwa nie mogę. Codziennie, codziennie modlę się o to, żebyś mnie pokochał. Kiedy już myślę, że jest dobrze, następnego dnia, rozpadam się, rozpadam się na drobne kawałki. Niszczysz mnie. Znowu nieprzespane noce. Znowu wita mnie, moja codzienność.
|