siedziałam na stacji PKS. wiatr chamsko wkradał się pod moje powieki wywołując łzy. siedziałam skulona, z założoną nogą na nogę jak na damę przystało. mijało mnie wiele, ciekawych i mniej facetów. siedziałam tak dobrą godzinę po czym poczułam silną wibrację telefonu w torebce ' halo? ' powiedziałam przyciskając zieloną słuchawkę. usłyszałam głośne " chodź tu, kocie " wypowiedziane chórem. uśmiechnęłam się, pomimo, że łzy wypływały mi spod powiek. cieszyłam się na spotkanie z nimi, a łzy w moich oczach były w tamtym momencie łzami szczęścia. nigdy przenigdy nie przestaną mnie zadziwiać te pocieszne dzieciuszki. / fasion
|