Tonę w morzu wspomnień. Nie potrafię znaleźć kawałka lądu wytchnienia, który pozwoliłby mi bezpiecznie spoglądać na spokojną toń kształtnych obrazów przeszłości.
Wokół mnie, a raczej we wnętrzu szaleje burza, której pioruny przeszywają serce i oślepiają swą wyrazistością przesłania: to minęło. A powierzchowność odrywa rolę mima- statecznego [bo tego wymagają okoliczności] i o kamiennej twarzy [bo tak wypada]. Tylko od czasu do czasu, gdy nikt nie widzi ze szklanego oka wytoczy się nieleniwa łza zawierająca w swym kulistym wnętrzu streszczenie Tamtych dni. Szalone i opętane wolnością ziarenka piasku sypią się do oczu. Są mym alibi, udaję, że to dzięki nim nie potrafię bezpiecznie i długo wpatrywać się w horyzont przyszłości. Czy to od kwarcowego pyłu jest ona tak szara?
Brak mi błękitnego nieba nad głową- dziś, jutro, za tydzień. Nie potrafię już wyjąć z kieszeni kawałka optymizmu i pogody ducha, które w mojej obecności, bez wahania wyszeptałyby: uwierz, że będzie dobrze...
|