Był to pochmurny, deszczowy dzień. przyszedł z pracy tata i poinformował mnie łagodnym tonem, że tata mojej koleżanki, dawnej przyjaciółki umarł.
zaniemówiłam, przecież był taki młody, jeszcze tyle życia było przed nim. szybkim ruchem wzięłam telefon do ręki i napisałam jej sms'a, że zaraz u niej
będę. wsiadłam na rower, nałożyłam kaptur i ruszyłam w kierunku jej domu. pomimo tak brzydkiej pogody, dojechałam tam w pięć minut. otworzyła
mi dziewczyna, której nigdy wcześniej nie widziałam w takim stanie. zawsze uśmiechnięta, pogodna, radosne oczy, a teraz zdołowana, załzawiona, mająca
ochotę się zabić osoba, jednak nie ma co się dziwić, właśnie odszedł jej najlepszy przyjaciel, tylko z nim mogła porozmawiać w domu na wszystkie tematy
i zwierzyć się. złapałam ją za rękę i ruszyliśmy w stronę jej pokoju. objęłam ją mocno i nic nie mówiłam, obie milczałyśmy, a ona mogła spokojnie się
wypłakać. pomimo, że już się nie przyjaźniłyśmy, dalej była dla mnie bardzo bliska i nie pozwolę, by cierpiała.
|