Ona miała ten głupi zwyczaj, że wszystko załatwiała sama. Sama szukała rozwiązania problemów i sama je rozwiązywała. W końcu zdesperowana bezradnością, pojawiał się alkohol. Przezroczysty płyn, który w mig potrafił wymazać wszelkie, zaprzątające jej głowę myśli. Był jak najlepsze lekarstwo, kilkugodzinne znieczulenie. To nic, że działało krótko. Później wszystko wracało z podwójną intensywnością, ale przecież chociaż przez chwilę mogła o wszystkim nie myśleć i czuć się zajebiście, a to było warte zajebania się./psycho.killer
|