Wiele bym dała, by móc obserwować od środka proces powolnej ewolucji serca, ściślej mówiąc - zakochiwanie. Na początku obojetność, następnie zauroczenie i fascynacja, ale z tych wszystkich etapów można się wycofać bez stosunkowego bólu. Potem dopiero osiąga się ten stan, w którym z każdym zbliżeniem, zarówno fizycznym, jak i psychicznym oddajesz kawałek swojego serca. Ta osoba staje się centrum, ośrodkiem, kimś najważniejszym, kimś, kto ma w posiadaniu część Ciebie.Ból, który następuje po utracie takiej osoby, jest tym straszniejszy, że tracisz nie tylko jego, tracisz też siebie. To co z Ciebie zostaje jest obce, dlatego się gubisz. W końcu nie wiesz już kim jesteś bez kogoś kto miał być... zawsze?
|