Wracałam - jak to w sobotnie wieczory, od koleżanki. Było już ciemno więc latarnie strasznie świeciły mi po oczach. Dochodząc do domu zauważyłam znajomy samochód. "Skarb przyjechał" - pomyślałam, gdyż nie widziałam go od tygodnia. Zaczęłam więc biec ile sił w nogach, by rzucić mu się na szyję. Przytuliłam się i spojrzałam mu w oczy. Były zimne, tak jakby w ogóle się nie cieszył, że mnie widzi. Myślałam, że może stało się coś złego no i stało się. Dwie minuty później byłam już sama. Zostawił mnie, dla najlepszej przyjaciółki..
|