Trzaska drzwiami, wychodzi z mieszkania, czy da radę, strach już ją dogania. Wciąż idzie prosto, ma w bani ostro. Ludzie już płaczą, nic nie zobaczą, ukryje ciało razem ze swoim, tylko tak nerwy swe ukoi. Miłości koniec, ona już szlocha, nad jego ciałem pochylona głowa. Paru typów działa na zlecenie, wynieśli ciało, zostały tylko cienie. Ten zapach krwi już ją dobijał, więc właśnie teraz poszła w serce szpila. To się skończyło, nie ma już nic, nie ma dwa razy, nie może być. Dlatego oboje przestali już żyć.
|